35 Bieg Piastów 2011 - to już historia
Jest takie miejsce, które powoduje przyśpieszenie mojego nowego (acz już 9,5 rocznego) serca, zapominam o problemach zdrowotnych i wszystkich innych, które przynosi codzienność, jest to - Polana Jakuszycka, cudowne, bajkowe i magiczne miejsce, które przyciąga od 1976 roku tysiące osób z kraju i z zagranicy kochających biegi na nartach. To wyjątkowe i naprawdę urokliwe miejsce, gdzie spotykają się zarówno zawodowcy, jak i ci, którzy przyszli na nartach pospacerować. Tutaj można pobiec na jednej trasie z olimpijczykami. Sam tego doświadczyłem korzystając z rad – samego mistrza Józka Łuszczka, którego miałem przyjemność poznać podczas ubiegłorocznego finału naszego rajdu rowerowego do Krakowa.
Tutaj próbują sił ludzie, którzy walczą ze swoimi słabościami. Tutaj spotykają się ci, którym ruch sprawia ogromną przyjemność i satysfakcję.
Nie zapomnę momentu finału tegorocznego biegu na dystansie 10 km, kiedy na metę wbiegał, młody niewidomy mężczyzna, któremu towarzyszył obok instruktor. Radość i satysfakcja na jego twarzy – nie do opisania.
To miejsce wyzwala w ludziach pozytywną energię, uśmiechnięte twarze, entuzjazm, wzajemne pozdrawianie się na trasach…, może to moc endorfin wydzielanych podczas biegania.
W ubiegłym roku zadebiutowałem na dystansie 26 km stylem klasycznym (CT) w tym roku – pomimo, że wprowadzony został nowy dystans 10 km, chciałem spróbować swoich sił ponownie na tym dystansie, dyscyplinując się jednak, gdyż organizatorzy określili limit 4,5h.,na zaliczenie biegu.
Miałem za sobą listopadowy zabieg usunięcia pęcherzyka żółciowego ale też nieźłe przygotowanie kondycyjne i wytrzymałościowe. No i wielką chęć do poprawienia wyniku z ubiegłego roku.
Pomimo niepewnych prognoz, w sobotni ranek pogoda była znakomita – słoneczko, temperatura - 2.
Przed startem – konieczne parafinowanie i smarowanie nart…, bo jak wiadomo - kto nie smaruje ten nie… Rozgrzewka…, no i wszystkie kije w górę, sygnał do startu komandora Juliana Gozdowskiego. Ruszamy…trasa już tradycyjnie wiodła malowniczymi, świetnie przygotowanymi szlakami narciarskimi. Polana Maliszewskiego lekki podbieg, po czym bieg reprezentacyjną Polaną Jakuszycką (uff… duży ścisk, emocje, mała przepychanka - i dalej już spokojniejszy wjazd na trasy wiodące początkowo łagodnie, płaskim terenem w stronę czeskiego Harrachov, a następnie dość ostre podbiegi, ostre niestety oblodzone zjazdy - odcinki dla zaprawionych w boju narciarzy, następnie kolejne podbiegi, i zjazdy w lesie o umiarkowanym nachyleniu.
W trzech punktach – po 8, 14 i 19 km., można było zregenerować nieco siły, organizatorzy - zapewnili ciepłe napoje i lekkie posiłki regeneracyjne. Wszędzie miło i sympatycznie, doping i troska pograniczników, leśników, wolontariuszy. I samotne zmagania ze zmęczeniem. Kilometry mijały coraz wolniej, dopiero po dwudziestym trzecim, upragniony zjazd, lekki podbieg i JEST – jeszcze słoneczna Polana Jakuszycka z metą. Niezapomniane i piękne chwile. Wielka satysfakcja i radość.
Pomiar czasu – 4.19 … , zmieściłem się…, poprawiłem wynik z ubiegłego roku o godzinę.
Jest pięknie. Wręczenie medalu. Radość. Gorący posiłek regeneracyjny.
Medal dedykowałem tradycyjnie mojemu anonimowemu dawcy serca, ale i też mojej pięknej, urodzonej w Walentynki 14 lutego – przez moją córkę Jagodę, wnuczce Malince.
Dwa jakże rożne światy.
Mam nadzieję, że w następnym roku uda mi się namówić większą grupę nas składaków, do udziału w tej cudownej imprezie. Zacznijmy od dystansu 10 km., możemy liczyć na wielkie wsparcie organizatorów – komandora Juliana Gozdowskiego, przyjaciela i ambasadora transplantacji oraz zaprzyjaźnionych mediów - radiowej Jedynki, TVP PR I i TVP Polonii. Nie bez znaczenia jest również fakt, że jednym z głównych sponsorów jest PGNiG, firma która wielokrotnie wspierała działania nas składaków.
Naprawdę tam warto i trzeba być i wykrzyczeć
– WIELKIE TAK DLA TRANSPLANTACJI.
Karol Prętnicki
Karol Prętnicki