Deprecated: file_get_contents(): Passing null to parameter #2 ($use_include_path) of type bool is deprecated in /home/users/drugieserce/public_html/drugieserce.hoste.pl/prasa_o_nas/core/libraries/flat-files.php on line 38
Życie dla trojga ludzi - Prasa portale o nas o transplantacji

Życie dla trojga ludzi

 

Źródło: Pałuku - Tygodnik Lokalny

Szerokim echem w województwie bydgoskim odbiła się wiadomość o przeszczepie serca, którego dokonano w Klinice Kardiochirurgu Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie pod kierunkiem prof. Antoniego Dziatkowiaka, a dawca serca pochodził ze Żnina. Wiadomość taką podały gazety bydgoskie w dniu 13 kwietnia, a dzień wcześniej o całej sprawie informowała bydgoska "Panorama", nie podając jednak nazwy szpitala, w którym pobrano serce do przeszczepu.
Chcąc poinformować naszych czytelników o szczegółach sprawy, zwróciliśmy się do zastępcy dyrektora Zespołu Opieki Zdrowotnej w Żninie, doktora Tomasza Zwolenkiewicza z prośbą o informacje.

Tomasz Zwolenkiewicz: - Chciałbym naszą rozmowę zacząć od drugiej strony zagadnienia. W rejonie działania ZOZ-u 5 osób 3 razy w tygodniu przewożonych jest do szpitali w Bydgoszczy i Inowrocławiu w celu dokonania dializ. Są to ludzie młodzi lub w średnim wieku, którzy mieli bardzo dużo szczęścia, że zdołano dla nich znaleźć miejsce i czas na leczenie nerkozastepcze. Sztuczna nerka jest to jednak tylko darowanych tym ludziom kilka miesięcy, czasami lat, który to czas pozwala na dokonanie przeszczepu. I to właśnie jest dopiero leczeniem radykalnym.
Na miejsce osób dializowanych czeka kilka innych, dla których go już nie starczyło i może doczekają się na swoją szansę albo umrą - i to często bardzo młodo. W naszym rejonie żyje kilka osób po udanych przeszczepach narządów. Znając stan ich zdrowia przed zabiegiem i po, można się przekonać, jak wielkim dobrem jest transplantacja.
Dominik Księski: - Ale czy mógłbyś przybliżyć naszym czytelnikom tę konkretną sprawę, o której tak głośno w ostatnich dniach?
- Właśnie to, że jest lak głośno, szczerze mówiąc, trochę nas niepokoi. To, że w kilku domach w Polsce zaistniała nadzieja na lepszy los ludzi najbliższych, jest nierozerwalnie związane z tragedią w innym - tym razem żnińskim - domu. Chcąc przede wszystkim oszczędzić rodzinie rozdrapywania ran związanych ze śmiercią bliskiej osoby, chcieliśmy całej sprawy nie publikować. Stało się jednak inaczej, potęga prasy jest olbrzymia i sprawa stała się głośna.
Jeszcze dwa, trzy lata temu, pacjenci przyjmowani do naszego szpitala w bardzo ciężkim stanie -na przykład po wypadkach mieli bardzo ograniczone szansę na przeżycie. Dzięki lepszemu sprzętowi do ratowania życia oraz bardzo wysokim umiejętnościom lekarzy, a w tym konkretnym przypadku - anestezjologów, jesteśmy w stanie uratować z powodzeniem bardzo wiele osób. Czasami jednak udaje się przywrócić tylko np. akcję serca i pacjent taki może żyć jedynie dzięki respiratorowi, który za niego oddycha. Po kilku dniach dochodzi do ustania czynności mózgu i stanu nieodwracalnego, który określany jest mianem śmierci mózgowej. W takiej sytuacji podejmowana jest, zgodnie z przyjętym w medycynie trybem, decyzja o odłączeniu pacjenta od respiratora i śmierć mózgowa staje się śmiercią biologiczną.
Za każdym razem jest to, z punktu widzenia czysto ludzkiego, bardzo ciężka decyzja tak dla rodziny, jak i dla lekarzy. Niestety tego typu niepowodzenia zdarzają się dość często. Powtarzam: jeszcze parę lat temu prawie nikt w takim przypadku nie miał szansy przeżycia, bo nie było odpowiedniego sprzętu. Dziś chirurdzy, anestezjolodzy czy interniści walczą o wiele skuteczniej o życie swoich pacjentów, ale często natura jest silniejsza.
W poniedziałek miała miejsce taka sytuacja, że podjęto decyzję o odłączeniu od respiratora pacjenta, u którego doszło do nieodwracalnej śmierci mózgowej. Została o tym powiadomiona rodzina i szef zespołu anestezjologów. Doktor Jacek Bogucki, jak zwykle w takiej sytuacji, zasugerował, że tragedia tej zmarłej osoby może stanowić szansę życia dla kilku innych czekających na dawcę chorych i wysunął sugestię o możliwości pobrania narządów do przeszczepu. Rodzina zareagowała na tę sugestię pozytywnie, chcąc choć w części przedłużyć w jakiejś innej postaci życie osoby najbliższej.
Powiedziałem: "jak zwykle", gdyż kilkakrotnie lekarze w naszym szpitalu podejmowali rozmowę na ten temat z rodzinami ludzi, którzy mieli zostać odłączeni od aparatury podtrzymującej procesy życiowe na skutek śmierci mózgowej.
- I w tym przypadku pierwszy rac rodzina się zgodziła ?
- Nie, to nie był pierwszy raz, kilkakrotnie rodziny wyrażały zgodę, ale 7. innych - niezależnych od nas przyczyn - cala sprawa nie była finalizowana. W tym przypadku zgoda tej konkretnej rodziny, dla której mamy bardzo wiele uznania, spowodowała opóźnienie odłączenia od respiratora pacjenta o 12 godzin. Jeżeli nie byłoby ich zgody, pacjent zostałby odłączony trochę wcześniej, bo sama decyzja o odłączeniu od
aparatury była niezależna od zgody rodziny.
- I zgoda rodziny pozwoliła dopiero na rozpoczęcie akcji?
- Tak, doktor Jacek Bogucld skontaktował się z Kliniką Kardiochirurgu w Zabrza i poinformował o możliwości pobrania serca do przeszczepu, równocześnie powiadomiono Akademię Medyczną w Szczecinie o możliwości pobrania nerek dla dwóch chorych. Ostatecznie biorca serca został wskazany w Krakowie w klinice prof. Dziatkowiaka. Z powodu złej pogody chirurdzy ze Szczecina nie mogli wystartować samolotem i zmuszeni byli jechać karetką.
W szpitalu w Żninie przez całą noc akcję koordynował dr Aleksander Kiniećkowiak. W sumie zespół chirurgów z Krakowa przyleciał do Bydgoszczy samolotem i stamtąd w obstawie policyjnej karetkami do Żnina. Pacjent był już przygotowany na bloku operacyjnym przez żniński zespól anestezjologiczny i z chwilą przybycia chirurgów z Krakowa i Szczecina odbył się cały zabieg.
W tym samym czasie około godziny 3 w nocy w Krakowie, rozpoczęto przygotowania na bloku operacyjnym do dokonania przeszczepu.
Cała akcja była bardzo dobrze przygotowana i sprawnie przeprowadzona. Zupełnie nie byliśmy natomiast przygotowani na tak duże zainteresowanie prasy tym wydarzeniem.
Doktor Kmiećkowiak po całej nocy pełnej napięcia i zdenerwowania dogrywaniem wszystkich szczegółów wyjechał do Bydgoszczy, a ja zostałem wydany na pastwę dzwoniących dziennikarzy, znając całą sprawę tylko z relacji dyrektora i lekarzy dyżurujących w tym dniu w szpitalu.
Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że bez bardzo świadomej postawy rodziny osoby zmarłej nie byłoby radości w trzech domach w Polsce. Tam ludzie odzyskali szansę życia. Możemy mieć nadzieję, że również i nasi żnińscy pacjenci oczekujący na przeszczep nerek, wkrótce doczekają się swojej szansy.



Z doktorem Tomaszem Zwolenkiewiczem rozmawiał Dominika Księski