Deprecated: file_get_contents(): Passing null to parameter #2 ($use_include_path) of type bool is deprecated in /home/users/drugieserce/public_html/drugieserce.hoste.pl/prasa_o_nas/core/libraries/flat-files.php on line 38
Przeszczepowi rekordziści: minęło już 20 lat - Prasa portale o nas o transplantacji

Przeszczepowi rekordziści: minęło już 20 lat

 

Źródło:Gazeta Wyborcza Katowice




Zobacz powiększenie
Jerzy Badurski uważa, że życie z obcym sercem to coś zwykłego
Fot. Bartłomiej Barczyk / AG
Judyta Watoła

Każdy z nich już kilka razy wygrywał walkę o swoje życie. Wcale nie mają dość, choć od pierwszej wielkiej bitwy minęło już 20 lat

To było lato 1987 roku. Dwa lata wcześniej Zbigniew Religa przeprowadził w Zabrzu pierwszy przeszczep serca. Był już sławny w całym kraju. Dla chorych stał się symbolem nadziei. Roman Wewiór, Jerzy Badurski i Tadeusz Żytkiewicz - trójka pacjentów Religi, którym nowe serce wszczepiono latem 1987 roku - są dowodem na to, że taka nadzieja może dawać życie na długie lata.

65-letni Wewiór mieszka w Gdańsku. W jego piersiach bije serce 17-letniego chłopaka z Włocławka, ofiary wypadku samochodowego. Ojciec tego chłopca sam zgłosił lekarzom, że syn może być dawcą. Życie Wewióra było uratowane. - Początkowo jakbym nie wiedział, co z nim robić. Rok przesiedziałem w domu, ale to się już nie powtórzyło - opowiadał. Wrócił do pracy - prowadził wagon Wars w pociągach dalekobieżnych. 10 lat temu lekarze wykryli u niego chłoniaka. Jedna chemioterapia za drugą, wreszcie trzecia i pokonał raka. Potem jednak wysiadły nerki. To było działanie uboczne leków zapobiegających odrzuceniu obcego narządu. Wewiór dostał kolejną szansę - wszczepiono mu nową nerkę.

O tym wszystkim opowiadał mi dwa lata temu. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Kiedy wczoraj zadzwoniłam, zastałam go w szpitalu. Rak znów dał o sobie znać. - To już ostatnia chemia. Potem wracam do pracy. Te 20 lat? Pewnie, że bywało trudno, ale tyle darowanego życia to sama radość - mówi.

Badurski miał 47 lat, kiedy wszczepiono mu nowe serce. Po operacji żona dostała w klinice kasetę z instrukcją, jak ma przygotować dom na przyjęcie męża. Całe mieszkanie wywróciła do góry nogami, żeby nie było w nim żadnych zarazków mogących męża narazić na inne choroby. Ale on i tak nie mógł w domu wytrzymać. Zaczął szukać pracy. - Nikt nie chciał mnie przyjąć, uważano mnie za kalekę. Wtedy prof. Religa dał mi taki żelazny list. Zagwarantował w nim, że jestem zdrowym człowiekiem. Przyjęła mnie Huta Bankowa w Dąbrowie Górniczej.

Pracował do emerytury. Po drodze siadły mu żołądek i wątroba, potem noga. Ortopedzi w Piekarach Śląskich wszczepili mu rok temu endoprotezę. - 20 lat po przeszczepie? Cóż, w pierwszym roku to się człowiek o siebie bał. Potem się przyzwyczaja. Dziś wydaje mi się, że życie z obcym sercem to coś zwykłego. Zresztą teraz takich przeszczepowych 20-latków jest tylko trójka, ale za rok będzie już dużo więcej - przekonuje.

Najmłodszy z trójki "rekordzistów" jest Żytkiewicz. - Jeśli liczyć do daty, kiedy dostałem nowe serce, bo tak w ogóle to jestem najstarszy - śmieje się. Miał 61 lat, kiedy trafił do Zabrza. Wtedy wielu lekarzom wydawało się, że to za dużo na przeszczep. Ale nie Relidze. - Byłem 19. pacjentem, któremu transplantował serce, i pierwszym, z którym nikt z prasy już nie rozmawiał, bo przeszczepy spowszedniały - wspominał.

Dostał serce 40-letniego taksówkarza z Krakowa. Wie o tym, bo żona tamtego człowieka zadzwoniła do jego żony. Opowiedziała, że kiedyś, oglądając program w telewizji, mąż powiedział: "Jakby mi coś się stało, oddaj moje serce Relidze". I oddała.

Po operacji Żytkiewicz wrócił do pracy nauczyciela. Dowiedział się, że na książeczkę inwalidzką może kupić malucha bez kolejki. Wykorzystał szansę i w wieku 62 lat zrobił prawo jazdy. Tak jak Wewiór przeszedł też kolejny przeszczep i ma nową nerkę. - Nie czuję się, jakbym wygrał los na loterii. Czuję się, jakbym wygrał ich dziesiątki. Wciąż żyję - dla siebie, dla rodziny, dla znajomych. Czego jeszcze chcieć?!

Prof. Marian Zembala, uczeń prof. Religi i jego następca w Klinice Kardiochirurgii Transplantacji w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu: - Takich chorych będzie coraz więcej, bo dziś leki przeciw odrzucaniu przeszczepionych narządów są o wiele lepsze. Nasi chorzy wracają do pracy, uczestniczą w zawodach sportowych. Żyją długo i aktywnie. To powinno przekonać tych, którzy jeszcze sprzeciwiają się transplantacjom ze strachu czy niewiedzy. Niech zobaczą, że oddanie organów do przeszczepu to naprawdę dar życia.