Deprecated: file_get_contents(): Passing null to parameter #2 ($use_include_path) of type bool is deprecated in /home/users/drugieserce/public_html/drugieserce.hoste.pl/prasa_o_nas/core/libraries/flat-files.php on line 38
Kruche życie po przeszczepie. - Prasa portale o nas o transplantacji

Kruche życie po przeszczepie.

 

Źródło: dziennikbaltycki.pl

Kruche życie po przeszczepie. Piotrek żyje ostrożnie

Kruche życie po przeszczepie. Piotrek żyje ostrożnie

(© Grzegorz Mehring)

Piotrek jest 12 lat po przeszczepie serca. Z grupy dzieci takich jak on został już sam. Nie chodzi do szkoły. To mogłoby być niebezpieczne. Tam się można zarazić. A leki, które trzeba brać po przeszczepie, obniżają odporność, zwiększają ryzyko nowotworów, niszczą zęby.

 

Piotrek, zapnij kurtkę pod szyją - rozkazuje mama. Piotrek posłusznie zapina. - I jeszcze czapka! - dodaje pani Jadwiga. Piotr nakłada czapkę, uśmiecha się do matki. Choć skończył już 17 lat, nie protestuje. Wie, że nie jest to zwykłe gderanie, ale czujność podszyta strachem.
- Z czwórki pomorskich dzieci, którym ponad dekadę temu przeszczepiono serca, Piotr jako jedyny przeżył - mówi prof. Jan Ereciński, szef Kliniki Kardiologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.

Jedno dziecko zmarło niedługo po zabiegu. Cztery lata przeżył chłopak, który dostał serce jako nastolatek. Lekarze mówią, że się buntował przeciw reżimowi nakładanemu przez kardiologów. Chciał żyć jak rówieśnicy, odstawił leki. Agatka, która miała dziewięć lat w momencie przeszczepu, wypełniała wszelkie zalecenia. Dożyła do osiemnastki. Pewnego dnia po powrocie z pracy matka zobaczyła dziewczynę siedzącą nieruchomo na tapczanie. Zabił ją zawał. Ostatnie badania Piotra wypadły bardzo dobrze. - Jest super - mówi opiekujący się chłopakiem z Borowa dr Piotr Potaż z Kliniki Kardiologii Dziecięcej UCK. - Stan dobry, zważywszy, że pacjent stracił wcześniej jedną nerkę. Piotrek jest wydolny krążeniowo, wyniki są naprawdę niezłe.

W Polsce pierwszą próbę przeszczepu serca podjęto w 1969 roku, ale tak naprawdę dla sercowych transplantacji liczy się czas od operacji wykonanej w 1986 roku przez prof. Zbigniewa Religę. Od tego czasu, przez ćwierć wieku, podarowane serca uratowały 28 tys. chorych.
Dziś w Polsce żyje (tylko? aż?) około tysiąca osób po przeszczepie serca.

Doktor G. o złotych rękach i niewyparzonym języku
Piotrek miał pół roku, gdy lekarze z gdańskiej Akademii Medycznej stwierdzili u niego ciężką kardiomyopatię. Powiększające się stale serce nie miało sił pompować krwi. Pięcioletni Piotruś został w grudniu 1998 roku zakwalifikowany do transplantacji serca. Telefon w domu Czajów zadzwonił we wtorek, 10 maja 1999 roku.

- Powiedziano, że w Krakowie czeka na syna serce - wspomina pani Jadwiga - i że trzeba się natychmiast zbierać do podróży.
Już po operacji lekarze powiedzieli, że stare serce chłopca nie miało szans doczekać końca tygodnia... I tylko przeznaczenie sprawiło, że w tamtym tygodniu zmarł inny chłopiec.

Dawcą był rówieśnik Piotrka - sześciolatek z Gdyni, które zginął w wypadku. - Codziennie, patrząc na Piotra, myślę o jego matce - opowiada pani Jadwiga. - O tym, jak trudną decyzję podjęła, oddając serce swojego dziecka. Zastanawiam się, co bym zrobiła na jej miejscu... Chciałam się z nią spotkać, podziękować za życie Piotra. Pozwolono mi napisać list z podziękowaniem.

Operował dr Mirosław Garlicki, ten sam doktor Mirosław G. z późniejszej niesławnej konferencji Zbigniewa Ziobry.
- Kiedy wybuchła ta afera, strasznie się zdenerwowałam - twierdzi Jadwiga Czaja. - Odcięcie od operowania takiego fachowca pozbawiło szans na ratunek wielu chorych. Doktor Garlicki był jedynym kardiochirurgiem w Polsce, który się podjął wykonania zabiegu u Piotrusia. On ma złote ręce i niewyparzony język. Wyzwał mnie najgorszymi słowami, gdy próbowałam wejść po operacji do syna. Dziś, widząc taką nieodpowiedzialną matkę, postąpiłabym podobnie. Bo wie pani, miałam wówczas katar, a najmniejsza infekcja mogła Piotra zabić. Z matczynego egoizmu mogłam narobić kłopotów. Tak więc doktor wydarł się na mnie, by uratować życie dziecka.

Sam dr Garlicki wykonywał 30 przeszczepów serca rocznie, czyli średnio co trzeci w Polsce. Po konferencji z lutego 2007 roku liczba transplantacji spadła o 40 proc. Przyczyną było nie tylko zatrzymanie doktora przez CBA, ale też większa ostrożność lekarzy i częstsze odmowy ze strony rodzin potencjalnych dawców. Dziś powoli sytuacja wraca do stanu sprzed czterech-pięciu lat. Ubiegłoroczne nagłośnienie dwóch przypadków - Tomka, czekającego w Centrum Zdrowia Dziecka na transplantację wątroby, i oczekującego na szpik kostny Nergala - sprawiło, że słowo "transplantacja" przestało się kojarzyć z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym.