Deprecated: file_get_contents(): Passing null to parameter #2 ($use_include_path) of type bool is deprecated in /home/users/drugieserce/public_html/drugieserce.hoste.pl/kosciol_papiez/core/libraries/flat-files.php on line 38
Radość i nadzieja - Quick.Cms - szybki i prosty system zarządzania treścią

Radość i nadzieja


 

 

 

Ksiądz infułat Edward Majcher

1. Pragnienie życia

"Nie chcę umrzeć" - takim okrzykiem rozpoczyna jeden z autorów książkę pt. "Walka nauki ze śmiercią". Nie chcę umierać, bo za dużo jest ptaków, których nie znam, za dużo rzeczy których nie widziałem. Pozostaje mi tylko dwadzieścia lat życia. Zaledwie poznałem życie, a już moja ścieżka pochyla się stromo ku dołowi. Ja nie chcę umierać".

Pragnienie życia jest głęboko zakorzenione w każdym ludzkim sercu. Ze wszystkich wartości, jakie posiadamy, życie oddajemy na samym końcu i to Z największymi oporami. Tytuły, przyjemności, bogactwa, potęgę, ambicję, nawet honor - to wszystko jesteśmy gotowi oddać, bylebyśmy mogli zatrzymać to jedyne dobro, jakim jest życie.

2.Transplantacja ratunkiem dla życia

Zapoznając się z historią medycyny, możemy stwierdzić, że cały czas walczy ona ze śmiercią i usiłuje przedłużyć życie ludzkie. I to jej się udaje. W Polsce żyje się coraz dłużej. W porównaniu z 1990 rokiem przeżywamy średnio o cztery lata więcej. Od kilkudziesięciu lat uwaga medycyny skupia się na transplantacji narządów.

26 stycznia 1966 roku w I Klinice Chirurgii Warszawskiej Akademii Medycznej przeprowadzono w Polsce pierwszy udany przeszczep nerki. Teraz co roku w rocznicę tego wydarzenia obchodzony jest Krajowy Dzień Transplantacji. Pierwszego udanego przeszczepu serca dokonano w roku 1985 w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Od tego czasu transplantacja jest często jedynym sposobem na uratowanie życia niejednemu człowiekowi. Kościół zaakceptował tę metodę leczenia i odnosi się do niej bardzo pozytywnie. Wynika to z nauki i postawy Chrystusa.
"Aby właściwie zrozumieć i pełnić wszelkiego rodzaju "władzę" w dziedzinie ochrony zdrowia, trzeba uważnie przygldać się Chrystusowi. To On, Słowo, które stało się Ciałem, wziął na siebie nasze słabości, aby nas z nich uzdrowić. To On, który przyszedł nie po to, by Mu służono, lecz aby służyć, uczy nas sprawowania wszelkiego rodzaju władzy jako służby osobie, zwłaszcza tej delikatnej i słabej. To On przajął na Siebie nasze umęczone człowieczeństwo, by mu przywrócić przemienione oblicze zmartwystania!"(Jan Paweł II).

3.Stosunek Chrystusa do ludzi chorych.

Chrystus nigdy nie przechodził obojętnie obok człowieka chorego. Pośród cudów, których dokonał największą liczbę stanowią cudowne uzdrowienia. Dla przykładu przytoczmy opis zawarty w Ewangelii św. Marka 1,34.
"Po wyjściu z synagogi Jezus poszedl Z Janem i Jakubem do domu Piotra i Andrzeja. W rym sanrym domu mieszkała teściowa Piotra. Wtedy właśnie była chora. Obydwaj apostolowie opowiedzieli o tym Jezusowi. Zapewne w ich slowach kryla się prośba o uzdrowienie. Zbawiciel podszedl do chorej,wzioł ją za rękę i kazał wstać. Na jedno Jego słowo chora została uzdrowiona. To wszstko dzaało się w dzień szabatu, kiedy to chętnie przechadzano po ulicach, odbywano spacery nad jeziorem, czy też odwiedzano przyjaciół i sąsiadów. W takich okolicznościach wieść o cudownym uzdrowieniu bardzo szbko rozeszła się po całym mieście. Czekano więc niecierpliwie zachodu słońca, gdyż noszenie chorych wszelkie zabiegi lekarskie było zabronione w dzień szabatu. Zaraz więc po zachodzie słońca, gdy minął szabat, przynoszono chorych na ulicę i całe miasto zebrało się u drzwi domu, w którym przebywał Jezus."

Przyniesieni ludzie cierpieli na różne choroby. Jezus nie stosował żadnych badań, żadnych szczególnych formuł, żadnych przygotowawczych czynności, żadnych leków - wystarczyło tylko Jego wszechmocne słowo, a chorzy zostali uzdrowieni. Nawet wtedy, kiedy chory nie wracał do zdrowia, Chrystus pochylał się nad nim z miłością. Ewangelie opisują więc, jak bardzo Jezus jest zaangażowany w cierpienie chorych i jak podczas uzdrawiania osobiście ich dotyka. Chrystus nie tylko wyciąga ręce, aby dać moc chorym przez uzdrawiający dotyk, ale wymaga zawsze od nich wiary. Tak ładnie o stosunku Jezusa do chorych pisał Jan Papini , pisarz katolicki nawrócony do Kościoła:

"Gdydo Jezusa zbliżał się jakiś człowiek chory, to Zbawiciel uzdrawiał go. Jezus nie prryszedł zaprzeczać życiu, ale przyszedł je potwierdzić. Pragnął On podźwignąć życie ku doskonałości i szczęściu. Nie szukał umyślnie chorych. Powołaniem Jego było usuwać cierpienie duchowe, nieść radość duchową. Lecz po drodze zdarzyło Mu się usunąć jakieś cierpienie cielesne, uśmierzyć czyjąś mękę, przynieść wraz ze zdrowiem duszy także zdrowie ciała - nie mógł odmówić"

Swoją naukę o stosunku do człowieka chorego najlepiej ukazał w przypowieści o miłosiernym samarytaninie. Mówi o tym Ojciec święty Jan Paweł II w liście apostolskim Salvifici Doloris:

Tą samą drogą szło dwu innych ludzi, jeden kapłan, a drugi lewita, ale każdy z nich "zobaczył go i minął". Natomiast Samarytanin, gdy go zobaczył wzruszył się głęboko, podszedł do niego i opatrzył mu rany, następnie zaś zawiózł go do gospody i pielęgnował. Odjeżdżając zaś polecił staranie o cierpiącego człowieka gospodarzowi, zobowiązując się pokryć związane z tym wydatki. Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie należy do Ewangelii cierpienia, wskazuje bowiem, jaki winien być stosunek każdego z nas do cierpiących bliźnich. Nie wolno nam ich mijać, przechodzić mimo z obojętnością, ale winniśmy przy nich zatrzymać się.

Miłosiernym Samarytaninem jest każdy człowiek, który zatrzymuje się przy cierpieniu drugiego człowieka, jakiekolwiek by ono było. Owo zatrzymanie się nie oznacza ciekawości, ale gotowość (.. .). Miłosiernym Samarytaninem jest każdy człowiek wrażliwy na cudze cierpienie, człowiek, który wzrusza się nieszczęściem bliźniego. Jeżeli Chrystus, znawca wnętrza ludzkiego, podkreśla owo wzruszenie, to znaczy, że jest ono również ważne dla całej naszej postawy wobec cudzego cierpienia. Trzeba więc w sobie pielęgnować ową wrażliwość serca, która świadczy o współczuciu z cierpiącym (.. .).

Jednakże miłosierny Samarytanin z Chrystusowej przypowieści nie poprzestaje na samym wzruszeniu i współczuciu. Staje się ono dla niego bodźcem do działań, które mają na celu przyniesienie pomocy poranionemu człowiekowi. Miłosiernym Samarytaninem jest więc ostatecznie ten, kto świadczy pomoc w cierpieniu, jakiejkolwiek było by ono natury. Pomoc, o ile możności skuteczną. W tę pomoc wkłada swoje serce, nie żałuje również środków materialnych. Można powiedzieć, że daje siebie, swoje własne ja, otwierając to ja dla drugiego

4.Chorzy w życiu Kościoła

Kościół od samego początku wypełniając polecenie Chrystusa i naśladując Go, w swojej działalności zajmował się również ludźmi chorymi. On pierwszy zakładał szpitale i hospicja. Powstawały specjalne zakony do opieki nad chorymi. Dał temu wyraz Sobór Watykański II zwracając się do chorych ze specjalnym orędziem. Oto jego fragmenty:

"Dla was wszystkich cierpiących, Bracia, nawiedzonych przez różnorakie nieszczęścia, Sobór ma specjne orędzie. Czuje on na sobie błyszczące gorączką oczy błagających, zniechęconych zmęczeniem, spojrzenia pytające, które na próżno szukają sensu cierpień ludzkich, które z niepokojem zapytują się. Kiedy i skąd przyjdzie pomoc?
Najdrożsi Bracia, w sercach nasz, Ojców i Pasterzy, głęboko rozbrzmiewają wasze jęki i skargi. Troskę naszą pomnaża myśl, że nie leży w naszej mory, przywrócenie wam zdrowia, ani pomniejszenie waszego bólu fizycznego, lekarze, pielęgniarki i wszyscy poświęcający się służbie chorym, starają się wam ulżyć. Lecz mamy coś bardzo głębokiego i bardzo drogocennego, co możemy wam dać; jednak prawdę zdolną odpowiedzeć na tajemnicę cierpienia rzeczywistą ulgą: wiarę i zjednoczenie Z Mężem Boleści, Chrystusem, Synem Bożym zawieszonym na krzyżu. Z nasze grzechy i dla naszego zbawienia. Chrystus Ne zniósł cierpienia; nie chciał nawet odkryć nam całej jego tajemnicy. Wziął je na siebie, a to wystarczy, byśmy mogli zrozumieć całą jego wartość.
Wy wszyscy, którzy uginacie się pod ciężarem krzyża (...) nabierzcie odwagi; wy jesteście wybrańcami Królestwa Bożego, Królestwa nadziei, szczęścia i życia; Wy jesteście braćmi Chrystusa cierpiącego i z Nim, jeśli tylko chcecie, zbawici; świat. Oto chrześcijańska wiedza o cierpieniu, jedyna, która przynosi pokój. Wiedzcie, że nie jesteście sami, odłączeni czy opuszczeni, czy niepotrzebni; jesteście powołani przez Chrystusa, jesteście Jego żywym obrazem. W jego imieniu Sobór pozdrawia was z miłością, dzięki wam zapewnia o przyjaźni i obecności Kościoła, błogosławi wam."

5. Jan Paweł II - świadek cierpienia

Papież zapisał się szczególnie w doświadczeniu, nie tylko mówił i pisał o cierpieniu, ale i sam dawał przykład, jak cierpieć. W ciągu swego pontyfikatu ogłosił ponad dwieście dokumentów na temat cierpienia. Najważniejszym z nich jest List Apostolski "Salvifici Doloris" o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia. Ustanowił Międzynarodowy Dzień Chorego. Każdego roku 11 lutego, w dniu objawienia Matki Bożej w Lourdes ogłaszał specjalne orędzie do chorych i do służby zdrowia. Katolicy na całym świecie zanoszą modły w intencji chorych i uwrażliwiają się na ich potrzeby. W czasie swoich pielgrzymek Papież zawsze znajdował czas na spotkanie z chorymi, błogosławił każdego umacniał ich Słowem Bożym. Były nieraz wzruszające sceny opowiada Adam Bujak, fotograf:

"Do najbardziej wzruszających przeżyć zaliczamy te związane z wizytami papieskimi w szpitalach rzymskich. Ojciec Święty stał zwykle po jednej stronie łóżka chorego, a ja po drugiej, tak, że swobodnie mogłem obserwować mimikę i gesty papieża i pacjenta. Utkwiła mi w pamięci szczególnie taka scena. Leżała na łóżku kobieta wyglądała jak zmarła. Ojciec Święty podszedł do niej, pogładził ja po twarzy i pocałował w czoło. Wówczas ona otworzyła oczy, próbowała lekko się unieść, by mu coś powiedzieć. Ojciec Święty pochylił się nad nią ze słowami, których nie zrozumiałem. Była to scena przejmująca. I tak podchodził do każdego chorego. Nawet gdy było ich kilkuset, nie pominął żadnego. To jego współczujące pochylenie się nad cierpiącymi utrwaliło we mnie przekonanie, że jest to Papież Miłości".

W dniu 11 lutego 1988 roku w Bazylice św. Piotra w czasie Mszy św. dla chorych powiedział:

"Wy zaś, drodzy chorzy, jesteście wezwani do przeżywania tajemnicy Chrystusa w sposób najgłębszy i pełny właśnie przez doświadczenie cierpienia. W sposób najgłębszy i pełny; cóż bowiem było decydującym i głównym aktem, przez który Chrystus dokonał naszego zbawienia? Czy Jego podróże apostolskie? Jego nauczanie? Uzdrawianie chorych lub wypędzanie złych duchów? Czy też Jego wystąpienia przeciwko uczonym w piśmie faryzeuszom? Albo zadania zlecone uczniom? Nie. Tym aktem był Krzyż. Oczywiście wszystkie czyny dokonane przez Chrystusa w ciągu Jego życia mają charakter zbawczy; ale aktem z którego wszystkie czerpią swą skuteczność i sens jest Krzyż. Dlatego właśnie, wy drodzy chorzy, odgrywacie szczególną rolę w dziele zbawienia nie tylko swojego, ale i innych, bowiem tak, jak Chrystus cierpicie niewinnie i we wspaniałomyślnym akcie miłości ofiarujecie swoje cierpienia dla zbawienia świata".

Dlatego chyba Jan Paweł II z tak wielkim szacunkiem i miłością podchodził do każdego chorego. Jeszcze jedno wspomnienie fotografa Arturo Mari:

"Pamiętam, że wróciłem do pracy do domu o 15.30. Kiedy tylko usiadłem przy stole i zabrałem się do jedzenia, zadzwonił telefon(….) Arcybiskup Dziwisz prosi, żebym przyszedł. Zakładam marynarkę, wybiegam, wchodzę do apartamentu, potem do kaplicy. I tam widzę sytuację niezwykłą-Ojciec święty klęczy przy wózku inwalidzkim na którym siedzi młody, mniej więcej 28 letni mężczyzna. Chłopak był bardzo chory, wyglądał jak szkielet. Mógł ważyć około 30 kilogramów, sama skóra i kości. Tylko jego oczy były ogromne. Kiedy spytałem co się dzieje, powiedziano mi, że młody człowiek pochodzi z niewielkiej miejscowości niedaleko Bresci, z bardzo ubogiej rodziny i że jego sąsiedzi złożyli się na bilet lotniczy, ponieważ jego marzeniem było spotkać przed śmiercią papieża. Kiedy dotarli do Bazyliki Świętego Piotra, rodzina chłopca doprowadziła wózek do Śpiżowej Bramy i poprosiła o spotkanie z Ojcem św. Gwardia Szwajcarska powiedziała, że to bardzo trudne, ponieważ nie złożyli wcześniej żadnego wniosku, żadnego podania, że są przeszkody związane z problemami bezpieczeństwa, protokółem itd. Tak czy inaczej, po pewnym czasie Szwajcarzy zrozumieli, że jest to sytuacja wyjątkowa, zadzwonili do arcybiskupa Stanisława i powiedzieli mu co się dzieje. I Dziwisz natychmiast polecił, żeby wnieść chłopca na górę. Wniesiono go, było z nim pięć osób. Ojciec Święty przyjął ich w kaplicy i w chwili kiedy tam wszedłem, właśnie się modlili.

Była to niezwykle wzruszająca scena. Ojciec Święty klęczał tak, modląc się i trzymając chłopca za rękę, jeszcze około dwudziestu minut. Następnie wstał, objął go, pobłogosławił, potem rozpiął swoją białą szatę, zdjął łańcuszek i nałożył na szyję chłopca, poczym znów go pogłaskał i pocałował. W chwili, gdy miał się oddalić, chłopak chwycił go za rękę i powiedział: "Ojcze Święty dziękuję. Był to najpiękniejszy dzień mojego życia. Mogę powiedzieć jedynie dziękuję. Do zobaczenia w raju." Nie był zrozpaczony, uśmiechał się, jak gdyby szedł na inne spotkanie, jeszcze piękniejsze".

6. Stosunek kościoła do transplantacji

Kościół obi wszystko, by ulżyć każdemu choremu. Doceniając wysiłki medycyny, Jan Paweł II podczas swego pontyfikatu kanonizował trzech lekarzy. Brał udział w międzynarodowych zjazdach lekarskich i wyjaśnił naukę Kościoła.

"Kościół zachęca do dobrowolnego dawania narządów, ale zwraca uwagę na etyczny aspekt tego dawania, podkreślając obowiązek ochrony życia i godności zarówno dawcy jak i biorcy. Wskazuje on również obowiązki specjalistów, którzy dokonują transplantacji narządów. Jest to złożona posługa na rzecz życia, w której trzeba pogodzić postęp techniczny z wymogami etyki oraz konieczność humanizacji relacji międzyludzkich z rzetelnymi informowaniem opinii publicznej. Z uwagi na nieustanny postęp eksperymentalnej wiedzy naukowej, osoby, które dokonują przeszczepów narządów, winny wciąż prowadzić badania naukowo-techniczne, aby każda operacja miała maksymalne szanse powodzenia, a życie pacjenta po transplantacji mogło trwać jak najdłużej. Konieczny jest też nieustanny dialog z ekspertami w antropologii i etyki, aby zapewnić poszanowanie dla życia oraz osoby ludzkiej i dostarczać prawodawcom wszelkie dane, potrzebne do opracowania ścisłych norm w tej dziedzinie"(L. Osservatore Romano nr 42005). "Ufam, że przywódcy społeczni, polityczni i oświatowi zaczną angażować się w tworzenie prawdziwej kultury szczodrości i solidarności. Istnieje potrzeba wszczepienia w sercach ludzi, zwłaszcza w sercach młodych, prawdziwego i głębokiego doceniania potrzeby miłości braterskiej, miłości, która może wyrażać się podjęciu decyzji o zostaniu dawcą organu. Niech pan wspiera każdego z was w pracy i niech prowadzi Was w służbie dla autentycznego postępu ludzkości. Ja dołączam do tego życzenia swoje błogosławieństwo"(do transplantologów)

Z okazji wielkiego jubileuszu dwutysiąclecia chrześcijaństwa zaprosił lekarzy do Rzymu. W czasie spotkania powiedział do nich:

"Wykonując swoją pracę pełnicie na co dzień szlachetną służbę na rzecz życia. Wasze lekarskie powołanie sprawia, że każdego dnia stykacie się z tajemnicą zdumiewającą rzeczywistością ludzkiego życia. I dzielicie z licznymi braćmi i siostrami ciężar ich cierpień i ich nadzieje. Trwajcie w tej ofiarnej służbie, otaczając szczególną troską starców, chorych i niepełnosprawnych".

Innym razem Papież powiedział:

"Drodzy lekarze, chrześcijańska wizja służby cierpiącemu bliźniemu z pewnością dopomaga w prawidłowym wykonaniu zawodu o tak fundamentalnym znaczeniu społecznym. Także badania biomedyczne potrzebują ożywczej inspiracji chrześcijańskiej, aby mogły coraz lepiej służyć prawdziwemu dobru ludzkości. W szpitalach i laboratoriach bądźcie dumni ze swej chrześcijańskiej tożsamości".

Dlatego też papież akceptuje i błogosławi wysiłki związane z przeszczepami narządów.
Katechizm Kościoła Katolickiego, także zawiera stwierdzenie:
"Oddawanie narządów po śmierci jest czynem szlachetnym i godnym pochwały;, należy do niego zachęcać, ponieważ jest przejawem wielkodusznęj solidarności " (2296).

7.Niektóre wskazania dla osób po transplantacji

A.Bądźcie wdzięczni
Za przedłużone życie należy dziękować Bogu, Dawcy wszelkiego życia, ale także ludziom - lekarzom i całej służbie zdrowia, dawcy, rodzinie i wszystkim, którzy przyczynili się do tego że otrzymaliście drugie serce.
Uczucie wdzięczności wyraża bardzo dobrze średniowieczny myśliciel Rajmund Lul1us.

Panie Boże, bądź pochwalony i błogosławiony
Za to, że powołałeś człowieka,
Aby cieszył się darem życia.
Panie, pełen miłosierdzia, pomóż mi cieszyć się tym darem,
Tak, by nie było we mnie smutku.
Blasku prawdy i światło sprawiedliwych,
Jeśli człowiek doznaje radości,
Widząc drzewo okryte zielenią liści, kwiaty i owoce.
Strumienie, łąki i lasy
Musi również cieszyc się samym sobą i tym że żyje.
Ten bowiem, kto cieszy się pięknem na zewnątrz,
tym bardziej musi cieszyć się nim wewnątrz siebie.
O Panie, tak bardzo jestem szczęśliwy!
Moja radość i mój pokój
Sa mi mieszkaniem i świątynią.
Rajmund nie niepokoi się krótkością życia, ale cieszy się cudem życia i czasu.
Radość i wdzięczność powinny być tym większe z przedłużonego życia.

B. Akceptujcie swój nowy stan

Przyjęcie nowego doświadczenia, którym jest przeszczep serca i wynikających z tego ograniczeń wymaga zaakceptowania tego stanu. Kiedy jeden z pacjentów po przeszczepie narzekał na swoje obecne dolegliwości, lekarz powiedział mu, że należy polubić nowe serce, bo inaczej może być ono odrzucone przez organizm.

W jednej z sekwencji filmu zatytułowanego "Amerykański Hymn" przedstawiona jest bardzo smutna scena. Ukazuje ona młodego mężczyznę, który nie chce się pogodzić z tym faktem, że w nieszczęśliwym wypadku stracił jedną nogę. Ten młody człowiek buntuje się przeciw Bogu, ludziom i samemu sobie. Zamyka się w swoim pokoju i nikogo nie chce wpuszczać do środka oprócz dziewczyny, którą podziwia i kocha. Cały czas spędza w półmroku, przy zasłoniętych oknach słuchając muzyki.

A oto inne jakże odmienne wydarzenie wzięte prosto z życia. Na ruchliwej miejskiej ulicy, wypełnionej hałasem przejeżdżających samochodów i przechodzących ludzi daje się słyszeć czyjś przepiękny, ciepły, wypełniony optymizmem i radością życia śpiewający głos. Wielu przechodzących ludz, ten wypełniony ciepłem, miłością i pokojem śpiew, chwyta za serca. Podchodzą więc bliżej, aby zobaczyć kto tak cudownie śpiewa. Jakie wielkie jest ich zdumienie, gdy widzą, że śpiewającym jest młody człowiek bez nóg, siedzący na wózku inwalidzkim i popychający ten wózek kikutami rąk.

Ten pierwszy nie zaakceptował nowej sytuacji w swoim życiu, że będzie musiał żyć odtąd bez nogi albo ze sztuczna protezą. Odrzucenie i nie zaakceptowanie tego krzyża sprowadziło na niego i na jego otoczenie głęboki smutek. Drugi młody człowiek wziął odważnie na siebie krzyż w postaci kalectwa. Zaakceptował swoją sytuację, że odtąd nie będzie już mógł nigdy chodzić na własnych nogach. To wewnętrzne pogodzenie się ze swoim kalectwem, podjęcie krzyża, przyniosło temu człowiekowi i ludziom, którzy go otaczali, głęboki pokój.

Podobny przykład takiej akceptacji swojego nowego stanu dał Kirk Kilgour, niegdyś znakomity sportowiec, członek amerykańskiej reprezentacji siatkarskiej, od 1976 roku sparaliżowany na skutek wypadku podczas treningu. Uczestniczył on w Jubileuszu Chorych i Pracowników Służby Zdrowia w Rzymie. Choć nie może poruszać się o własnych siłach, zachował wiarę i wolę życia. Sam zaprojektował specjalny model wózka inwalidzkiego, dzięki któremu odzyskał niezbędną autonomię i może pracować jako radiowy i telewizyjny komentator sportowy. Swoje duchowe doświadczenie wyraził w ułożonej przez siebie modlitwie:

"Prosiłem Boga o siłę, abym mógł spełnić ambitne zamierzenia, a On uczynił mnie słabym, abym zachował pokorę.
Modliłem się o zdrowie, abym mógł dokonywać wielkich dzieł, a On dał mi cierpienie, abym mógł lepiej zrozumieć, czym jest zdrowie.
Prosiłem Go o bogactwo, abym mógł mieć wszystko, a On pozostawił mnie w ubóstwie, abym nie został egoistą.
Prosiłem Go o Władzę, aby ludzie mnie potrzebowali, a On zostawił mi upokorzenie abym to ja ich potrzebował.
Prosiłem Boga o wszystko, abym mógł cieszyć się życiem, a On pozostawił mi życie, abym mógł cieszyć się wszystkim. Panie, nie dałeś mi nić z tego o co prosiłem, ale dałeś mi wszystko, czego potrzebowałem, i to jakby wbrew mojej woli.
Modlitwy, których nie zanosiłem, zostały wysłuchane. Bądź pochwalony, Panie mój, bo nikt z ludzi nie ma więcej niż ja".

Wielu członków stowarzyszenia Transplantacji Serca też brało udział w specjalnie dla nich zorganizowanych olimpiadach sportowych, odnosili tam wspaniałe sukcesy.

C.Zbliżacie się do Pana Boga

Gdy człowiek cieszy się dobrym zdrowiem, nie zawsze znajduje czas dla Pana Boga. Jeden z wielkich pisarzy :
"Kiedy był dzieckiem, nie wierzył, bo miał na to umysł za słaby; kiedy stał się młodzieńcem, nie wierzył bo wyobraźnię pożerały mu plany i marzenia o przyszłości; kiedy był człowiekiem dojrzałym, zdobył sławę, założył rodzinę, budował dom..., nie było czasu i miejsca dla Boga; kiedy się zestarzał, opanował go żal za tym, że jeszcze tyle książek chciał napisać, a nie wiele już może; kiedy umierał, uznał, że jest już za późno na nawrócenie, zapomniał zresztą słów, jakimi należałoby mówić do Boga, nie wiedział, gdzie go szukać, umarł jak żył".

Są także i inne przykłady. Nazywał się Aleksander Zacepa i był żołnierzem Armii Czerwonej. Zginął od wybuchu granatu na jednym z frontów II wojny światowej. Kiedy koledzy odszukali jego ciało, znaleźli w marynarce kartkę, na której Aleksander w pośpiechu napisał modlitwę na krótko przed swoją śmiercią.
Jak widać nie tylko wielcy mistycy i pisarze mogą dawać świadectwo modlitwy, może to czynić również prosty człowiek jakim był Aleksander. Poniższy tekst uczy, jak się modlić w godzinach strach przed śmiercią, nie tracąc nadziei i pewności, że poza ciemną granicą zła i zniszczenia jest Ktoś kto na nas czeka i wychodzi także naprzeciw tego, kto nie wierzy, że w Niego wierzy....

"Posłuchaj, Boże! Nigdy nie rozmawiałem z Tobą:
Od dziecka powtarzali mi, że nie istniejesz, a ja głupi, w to uwierzyłem.
Nigdy nie kontemplowałem Twoich dzieł.
Ale tej nocy z krateru po granacie,
Spojrzałem na rozgwieżdżone niebo nad sobą.
Zafascynowany jego blaskiem,
W jednej chwili zrozumiałem swój błąd.
Nie wiem boże, czy podasz mi rękę,
Ale będę mówił do Ciebie i Ty mnie zrozumiesz.
W środku tego przerażającego piekła pojawiło się światło,
I dostrzegłem Cię!
Jestem szczęśliwy tylko dla tego, że Cię poznałem.
O północy musimy ruszać do ataku,
Ale nie boję się, bo Ty na mnie patrzysz.
To drogowskaz! Muszę za nim iść.
Być może właśnie tej nocy przyjdę i zapukam do ciebie.
Nawet jeśli do tej pory nie byłem twoim przyjacielem, kiedy przyjdę,
Pozwolisz mi wejść ?
Teraz już nie boję się śmierci."

Mając więc czas starajcie się wykorzystać go na modlitwę, lekturę Pisma Świętego i książek religijnych.

D. Łączcie swoje cierpienia z męką Chrystusa

"Spójrz na Krzyż, a zobaczysz głowę Jezusa, pochyloną, by cię pocałować; Jego ramiona rozwarte, aby cię objąć; jego serce warte, by cię przyjąć, by zamknąć cię w swojej miłości. Skoro wiemy, że krzyż jest znakiem największej miłości Chrystusa do ciebie i do mnie, przyjmijmy Jego krzyż we wszystkim, co zechce nam dać i oddajmy Mu z radością wszystko co zechce zabrać. Jeśli będziemy tak postępować, świat pozna że jesteśmy Jego uczniami, że należymy do Jezusa, że czyny, które wykonujemy, ty i ja, i wszyscy bracia i siostry, nie są niczym innym jak naszą miłością wcieloną w życie."(bł. M. Teresa).

Cierpienie jest zaproszeniem, byśmy upodobnili się do Syna w wypełnieniu woli Ojca. Daje nam ono możliwość naśladowania Chrystusa, który umarł, ażeby uwolnić rodzaj ludzki od grzechu. Dlatego też ojciec sprawił, że tak rozumiane i tak przeżywane cierpienie może ubogacić poszczególnego człowieka i cały Kościół.

"Chrystus, Mąż boleści, umierający na krzyżu, wypełnił plan miłości Ojca i odkupił świat. Drodzy chorzy, jeśli zjednoczycie wasze cierpienia z męką Chrystusa, staniecie się Jego szczególnymi współpracownikami w dziele zbawienia dusz. Oto wasze zadanie w Kościele, który zawsze był świadomy roli i wartości choroby przezywanej w świetle wiary. A zatem wasze cierpienie nigdy nie jest niepotrzebne, drodzy chorzy! Przeciwnie, jest cenne, bo pozwala uczestniczyć w sposób tajemniczy, lecz rzeczywisty w zbawczej misji Syna Bożego.(L.Osservatore Romano nr 4.2005)."

"Proszę was Bracia i Siostry, abyście włączyli się z wiarą w tajemnice Krzyża Chrystusowego, składając Mu w ofierze wasz ludzki ból, aby On, łącząc go ze swoim, złożył go w czystej ofierze Ojcu. Cierpieniem i modlitwa możecie czynić ogromnie wiele dobra na rzecz kościoła i ludzko9ści. (Sługa Boży Jan Paweł II)"

E.Realizacja miłość w życiu

Największym złem naszych czasów nie jest trąd ani gruźlica, lecz raczej bycie.

Niechcianym, zaniedbanym i opuszczonym
Przez wszystkich. Najgorsze nieszczęście
To brak miłości i miłosierdzia, straszliwa
Obojętność wobec własnego sąsiada,
Który żyje na skraju drogi. (bł. M. Teresa)

Wielu ludzi na świecie umiera
z powodu braku chleba,
Lecz może jeszcze wiecej jest ofiar
Spowodowanych brakiem miłości.
Bieda na zachodzie ma inne oblicze
Niż gdzie indziej - to bieda nie tylko
Samotności, lecz także braku duchowości.
istnieje głód miłości, tak jak i głód Boga. (bł. M. Teresa)

Starajcie się realizować największe przykazania Chrystusa, całym swoim życiem. Bardzo ładnie wyraził to św. Franciszek z Asyżu w znanej inwokacji do Boga pokoju i miłości:

O Panie, uczyń ze mnie narzędzie Twojego pokoju,
Abym siał miłość tam, gdzie panuje nienawiść,
Wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda,

Jedność tam, gdzie panują podziały
Wiara tam, gdzie panuje zwątpienie,
Prawda tam, gdzie panuje kłamstwo,

Nadzieja tam, gdzie panuje rozpacz,
Radośc tam, gdzie panuje smutek,
Światło tam, gdzie panuje mrok.

F.Szanujcie swoje zdrowie i życie.

Warunkiem możliwie długiego życia po przeszczepie serca jest dokładne wypełnianie wszystkich poleceń lekarskich. Unikajcie co może źle wpływać na wasze zdrowie np. palenie papierosów, nadużywanie alkoholu itp.
Musicie mieć także świadomość ogromnych kosztów i wysiłku wielu ludzi, byście mogli korzystać z daru przedłużonego życia. Należy to uszanować i być wdzięcznym.

 

ksiądz infułat Edward Majcher
kapelan Stowarzyszenia Transplantacji Serca

Fragment "Darowane Życie" - Przeszczep serca